Strona Parafii p.w Matki Bożej Fatimskiej
Kliknij aby przejść do strony |
Czas na chwilę zatrzymania
Czas na chwilę zatrzymania
Szybko upływa ten czas. Zwłaszcza po świętach wydaje się, godziny jakby nieco się skurczyły ;). Już pora podsumowań…
Najważniejsze wydarzenie roku? Nie będę oryginalny. Rezygnacja papieża Benedykta i… hmmm… nazwijmy to „wydarzenie papieża Franciszka”. Już tłumaczę dlaczego.
Rezygnacja papieża Benedykta sama w sobie była wydarzeniem nadzwyczajnym. Coś takiego zdarzało się w historii niezwykle rzadko. Mnie jednak urzekł sposób, w jaki się dokonała. Nie w atmosferze jakiegoś skandalu, bezsilności, braku pomysłu na dalszą posługę. Odszedł, bo tak na modlitwie odczytał wolę Bożą. Niesamowite, prawda?
Kiedy czytałem teksty jego homilii, katechez, nauczania na Anioł Pański widziałem, jak wielką wagę przywiązuje do wiary rozumianej jako osobiste spotkanie z Bogiem. Między wierszami można było dostrzec, że mówiąc o tym nie jest teoretykiem; że sam doświadcza tych spotkań. To pewnie one nadawały jego teologicznej erudycji prostoty mistycznej głębi. Ale kiedy mówił że rezygnuje z papieskiej posługi, bo tak odczytał wolę Bożą… Czy mógł dać lepsze świadectwo, że to o czym tyle mówił nie jest teoretyzowaniem, ale faktycznie częścią jego życia?
Dziś, kiedy mamy papieża Franciszka, blask tamtych dni jakby nieco już przygasł. Ale pamiętam, że kiedy papież Benedykt odlatywał helikopterem do Castel Gandolfo cały świat patrzył. I pewnie niejeden uronił łzę. Nie, nie żalu. Wzruszenia. Że oto niknie nam z oczu wielki świadek autentycznej wiary…To dzięki jego postawie mamy dziś papieża Franciszka.
A papież Franciszek… Cóż. Wydaje mi się, że trochę za wcześnie na jakieś podsumowania. Nawet nie próbuję jeszcze znaleźć jakiegoś klucza do jego pontyfikatu. „Chcę Kościoła ubogiego dla ubogich” to ważna deklaracja, ale to jeszcze nie konkret..
Kiedy pojawił się na balkonie bazyliki św. Piotra w dniu swojego wyboru świat oszalał z zachwytu. A ja pomyślałem sobie, że oto mamy kolejnego świętego papieża. Tym razem jednak takiego świętego nieszablonowego, z którym niejeden raz jeszcze będziemy mieli kłopot. I nie pomyliłem się. Kolejnymi swoimi decyzjami zaskakiwał, a nawet szokował. Myślę, że nawet bardziej niż na początku swego pontyfikatu nasz ukochany Jan Paweł Wielki. Wydaje mi się jednak, że nie jest dobrze rozumiany. Dlaczego?
Z jednej strony papież Franciszek wyraźnie chce zmiany stylu. Zachęca do prostoty. Przyciągnęło to doń i do Kościoła wielu takich, którzy dotąd do Kościoła mieli mocno pod górkę. Z drugiej zaczął być „używany” przez niechętnych Kościołowi. Stosunkowo często przypisuje mu się poglądy, których faktycznie nie ma. Pewnie zmusi go to niebawem do bardziej ostrożnego ich formułowania. A szkoda. Bo owe ostre słowa, postawy nawołujące do większej prostoty, bardzo się Kościołowi przydają.
W sumie więc mamy początek bardzo ciekawego pontyfikatu. A skoro tak wyraźnie w wyborze papieża Franciszka maczał palce sam Duch Święty, może być jeszcze ciekawiej. Byleśmy tylko my sami na jego natchnienia nie byli głusi.
I tego w Nowym Roku nam (redaktorom wiara.pl) i naszym czytelnikom życzę. Byśmy z radością otwierali się na działanie Ducha Świętego.
Andrzej Macura